Tadeusz Bystrzak o swojej książce o Teodorze Talowskim

Po namyśle….

Teodorem Talowskim zainteresowałem się dość wcześnie, bo zaraz po studiach, kiedy to zamieszkałem na rogu ulic Piłsudskiego i Retoryka w Krakowie. Codziennie patrzyłem z okna na budynki zaprojektowane przez Talowskiego, i codziennie na nowo się nimi zachwycałem.

Przeogromny dorobek Talowskiego z całą pewnością zasługuje na rozpropagowanie, tym bardziej, że nadal pozostaje on szerszemu ogółowi praktycznie nieznany. A przecież w swoim czasie uważany był za jednego z największych i najzdolniejszych architektów, jacy tworzyli w Galicji na przełomie XIX i XX wieku.

Jako budowniczy i architekt szczególną wagę przywiązywał Talowski do cegły. To ona, w połączeniu z kamieniem, nadaje jego projektom poetycki nastrój. Bo sam Talowski – co do tego nie mam żadnych wątpliwości – był wśród architektów poetą. Jego twórczość zafascynowała mnie na dobrych kilka lat, a dzięki temu zauroczeniu czas poświęcony poznawaniu Kresów i Galicji zyskał dodatkowy sens.

Talowski miał fenomenalną wręcz artystyczną intuicję, a przy tym iście kpiarskie poczucie humoru, które nieodmiennie towarzyszyło mu przy tworzeniu projektów. Kreślił je zawsze w swoim niepowtarzalnym, charakterystycznym stylu, otwarcie nawiązującym do tradycji historyzmu i początków secesji w architekturze. Jego budowle są niezwykle malownicza, pełne tylko pozornie przypadkowych detali i elementów, które jednakże pozostają ze sobą w idealnej harmonii tworząc jedyny w swoim rodzaju, baśniowy nastrój.

Ten „Galicyjski Gaudi”, jak nazywa się go w wielu publikacjach, bez wątpienia ma swoje miejsce w historii dziedzictwa polskiej kultury jako jeden z najbardziej utalentowanych architektów, którego budowle są rozrzucone niczym perły od Krakowa aż po Lwów.

Żywię głęboką nadzieję, iż ta publikacja, w głównej mierze stanowiąca próbę podsumowania wielu lat żmudnej pracy nad dokumentowaniem spuścizny Talowskiego, w wymierny sposób przyczyni się do przywrócenia jego architektonicznej twórczości należnej rangi, a także pozwoli postrzegać architekturę w całej jej złożoności. Bowiem na co dzień otacza nas głównie „budownictwo”, choć oczywiście zdarzają się chlubne wyjątki.

Prezentuję tutaj zaledwie niewielki fragment kultury materialnej stworzonej przez jednego człowieka, żyjącego raptem 53 lata, stale walczącego z przeciwnościami losu. Czy został za to należycie doceniony przez potomnych? Czy o Talowskim, lub też innych twórcach z tamtego okresu, prócz kilkudziesięciu specjalistów i historyków sztuki, komuś cokolwiek wiadomo? Niewątpliwie warto jest zagłębić się w ten temat.

Dlatego też książkę tę dedykuję wszystkim tym, którym może ona posłużyć do poszerzania własnej przedmiotowej wiedzy, czy też dalszych badań, a także tym, którym po prostu szczególnie bliska jest architektura tamtych czasów, kiedy to jej twórcy byli przede wszystkim wrażliwi na piękno. To właśnie dzięki takim ludziom jak Talowski mieszkamy dziś w miastach, które mają własną „duszę” i niepowtarzalny klimat.

Na zdjęciu grupowym ze zjazdu architektów, które prezentuję tu na ostatnich kartach, uwieczniono ówczesnych budowniczych działających zarówno na terenie Galicji jak i poza jej granicami. Ileż w tych ludziach było wiedzy, autentycznej pasji twórczej i ambicji! Fotografia ta została przypadkiem odnaleziona na strychu domu rodzinnego Beksińskich w Sanoku, a otrzymałem ją od Marka Sawickiego, z prośbą o odnalezienie na niej Teodora Talowskiego. Talowskiego na zdjęciu nie ma, ale znajduje się na nim Jan Sas-Zubrzycki, któremu Talowski „w dowód szczerej życzliwości” zadedykował ongiś jeden z egzemplarzy swojej kluczowej publikacji „Projekta kościołów”.

Pomimo zakończenia prac nad tą książką, moja własna przygoda z odkrywaniem śladów Talowskiego wcale nie dobiegła końca, bowiem wciąż natrafiam na nowe tropy, wertuję nieznane wcześniej archiwalia, etc. Aby nie być posądzonym o gołosłowność, całkiem niedawno otrzymałem od Mikołaja Korneckiego, prawdziwego pasjonata historii, opracowane przez niego drzewo genealogiczne rodu Talowskich, które dzięki jego życzliwości pozwalam sobie tu umieścić.

Mam cichą nadzieję, że moja własna pasja podążania tropami Talowskiego, i niejako “odkrywania” go na nowo dla współczesnych, okaże się choć trochę zaraźliwa, a więc pomoże zaszczepić taką zwykłą ciekawość tego, co nas bezpośrednio otacza. Chodźmy z głową zadartą do góry, bądźmy uważni i wrażliwi na to, co nas otacza. Oglądając te dzieła zachwycajmy się architekturą! To ona, w każdym okresie niewątpliwie zmieniając style, stanowi znak czasu i jest świadectwem historii dla przyszłych pokoleń.

Tadeusz Bystrzak